Post by Piotr P.O tym już prawie zapomniałem... a ile to wersji było (i sporów)...
Ostrze trzeba było oprzeć na kciuku lewej ręki, a prawą tak
pchnąć czubek trzonka, by nóż wbił się sztywno w piasek, robiąc
obrót w powietrzu. Były takie punkty przystawienia noża:
- głowa (czubek)
- czoło
- nos
- usta
- broda
- ramię (lewe)
- łokieć - nóż przyłożony bezpośrednio do ciała
- ręka (nadgarstek) - " " " " "
- bułka (nóż leżał na zaciśniętych palcach)
- kolano
Najtrudniejsze były pikuty. Z prawej ręki, trzymając za ostrze,
trzeba było ten nóż wbić w piasek, obracając go w powietrzu.
Potem trzeba było to wszystko powtórzyć, gdy trzonek opierał się
na kciuku, a ruch nadawało się trzymając ostrze. Pikuty wtedy też
odwrotnie się trzymało, ale musiały wbić się ostrzem.
Post by Piotr P.Finki wtedy modne były (no bo kto nie był zuchem/harcerzem).
Zuch to chyba nie miał prawa do finki, dopiero harcerz. Do zabawy
podbieraliśmy z domu zwykłe noże.
Prawie każdy miał nóż. Aż dziwię się, że nie zrobiliśmy sobie
nimi krzywdy. Poza tym, w noża graliśmy wcześniej, zanim poszliśmy
do szkoły.
Brało się 4 kamienie jednakowej wielkości, a jeden większy.
Musiały być prawie kuliste. Tym jednym podrzucało się do góry i
jednocześnie zbierało kamienie. Najpierw po jednym, potem po parze. I
potem 4 od razu. I trzeba było też je położyć w ten sam sposób.
Najlepiej grało się na kocu w te kamienie.
Jedna osoba układała na ziemi z dostępnych akurat przedmiotów
jakiś zbiór. Wszyscy się przyglądali, a potem odwracali i w tym
czasie ta jedna osoba zmieniała układ (1-2 przedmiotów). Na hasło
wszyscy się z powrotem odwracali i ważny był ten, kto pierwszy
zauważył zmianę (zostawał teraz była liderem).
Post by Piotr P.Post by JaMyszka- bonżur madam (zapis fonetyczny)
???
Tasowało się talię kart i jedna osoba pokazywała je kolejno
wszystkim (odwracając kartę wziętą z wierzchu). Wszyscy
jednocześnie mieli reagować na daną kartę i to jak najszybciej, by
nie było podejrzenia, że zapomniał. Kto się pomylił, ten odpadał.
Wszystkich komend nie pamiętam, ale na króla mówiliśmy " bonjour
messieurs", na królową " bonjour madame", na waleta salutowaliśmy.
Więcej nie pamiętam. I tak się zastanawiam, czy ja przypadkiem nie
pomyliłam jej z makao? Bo zasady makao w tej chwili też mi się
zapomniały:(
Z gier karcianych było jeszcze wspomniane przez kogoś oczko (ilość
punktów musiała wynieś 21), 66 i wojna. Niestety, też nie pamiętam
zasad:(
Wojna to wiadomo, starsza karta bierze młodszą (podobnie do
"Piotrusia Pana").
Graliśmy jeszcze w "zielone": - trzeba było na hasło "masz
zielone?" pokazać (mieć przy sobie) coś zielonego, najlepiej
roślinę, ale nie wymiętą.
W "pomidora" to bawiliśmy się parami. Jedna osoba zachowywała się
normalnie, ale ta druga miała jej odpowiadać "pomidor", obojętnie co
usłyszała. I tak przez cały dzień w szkole. Niby głupia gra, ale
myślę, że uczyła nas samokontroli i koncentracji. Bo każda
pomyłka to fant.
Każdy miał prawo odmówienia przystąpienia do tej gry, bo zasadą
była szczerość aż do bólu. Ale drugą zasadą było to, że
odpowiedzi uzyskane w jej trakcie, nie można było wykorzystać gdzie
indziej i w innym czasie, a zwłaszcza przekazywać ich osobom, które
nie brały udziału w jej przebiegu. Rekwizytem była paczka zapałek
(kiedyś miały drewniane pudełeczka, sztywne) i kładąc na brzegu
stołu, podrzucało się ją do góry. Jeśli spadła na płasko - to
jedno pytanie można było zadać wybranej osobie, jeśli na dłuższy
bok - to dwa. A trzy pytania można było zadać, jak paczka spadła
pionowo. Po rzucie paczkę oddawało się sąsiadowi po lewej.
Przypominam sobie, że prawie wszyscy chłopcy mieli problem z
odpowiedzią na pytanie "skąd mają się brać dziewice?". Bo każdy z
nich dopuszczał kontakty przedmałżeńskie, ale noc poślubną
chciałby przeżyć z dziewicą.
Post by Piotr P.------------
Całkiem pokaźny spis; szczególne dzięki za 'nóż'
------------
Bo my nic innego nie robiliśmy, tylko się bawiliśmy;)
Odrabianie lekcji bardzo nam przeszkadzało w prowadzeniu tych gier;p
Lubiliśmy także budować wspaniałe zamki z klocków (tych prostych,
drewnianych).
No i robiliśmy wyścigi rowerowe;p
Na zupełnie poważnie sprzedawaliśmy piasek w naszym sklepiku, a
stawialiśmy do kąta, kiedy bawiliśmy się w szkołę ;-)
Były jeszcze inne konkurencje, które czasami wypełniały nam wolny
czas. Ale one nie trwały dość długo, no i o niektórych wstydzę
się napisać;p
Ale i tak wykroczyłam swoją odpowiedzią poza zadany temat;)
--
Pozdrawiam :)
JM
http://www.bykom-stop.avx.pl/index.html ; http://ortografia.pl/
Bezpieczny wolontariat: http://www.fah.pooh.priv.pl/
--
Archiwum postow odrzuconych: http://www.niusy.net/