Discussion:
300% socjalizmu - komentarz
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Jacek Marcin Jaworski
2024-06-26 13:15:57 UTC
Permalink
Komentarz Jacka Marcina Jaworskiego po przeczytaniu ks. pt. "300%
socjalizmu - Przodownicy pracy w PRL" aut. Andrzeja Janikowskiego, wyd.
Pruszyński i S-ka, Warszawa 2023r.

Forma: Ks. w twardej okładce sprawia wrażenie solidnej publikacji.
Jednak papier sprawia wrażenie podrzędnego gat. Ks. ma właściwą objętość
- mniej niż 300s. Co powoduje, że można ją dość szybko przeczytać.

Treść:
Ciekawe jest przytaczanie wyników osiąganych przez przodowników pracy
oraz nagród jakie oni dostawali. Pokazuje to, że przodownictwo w PRL
było fikcją, bo było zaprzeczeniem hasła "Jaka praca taka płaca.", bo
nagrody za rekordowe wyniki były minimalne i zupełnie nie adekwatne do
wyników ekonomicznych przodowników - można powiedzieć, że nagrody za
rekordy były po prostu szyderstwem z ambitnych ludzi pracy. Z treści ks.
dowiadujemy się, że np. mieszkanie dostawało się za przynależność do
partii komunistycznej PZPR a nie za wyniki w pracy.
W treści ks. znajdujemy dalsze dowody na to że współzawodnictwo było
propagandową fikcją, np. sprawa współzawodnictwa listonoszy:

cytat, s. 222.: "Problem w tym, do współzawodnictwa - odgórnie -
zaliczano tylko odległość między środkiem miejscowości A i środkiem
miejscowości B. [...] Mogło więc dochodzić - i dochodziło - do sytuacji
w której roznosiciel przebył 30 km, a do współzawodnictwa zaliczano mu 15."

Jeszcze gorzej potraktowano murarzy na osiedlu Praga II z brygad
Tadeusza Kszczota i Kowalczyka:

cytat, s. 223.: "[...] brygada Kowalczyka, która w ciągu kilku miesięcy
oszczędziła ponad 45tyś. sztuk cegły rozbiórkowej. [...]
Na łamach "Budowlańca Warszawskiego" żalił się rekordzista Kszczot: Tak
duże oszczędności [...] cieszyły naszą brygadę. Ale myśleliśmy wszyscy,
że coś nam od czasu do czasu kapnie za piękne wyniki. Tymczasem żadnych
nagród za oszczędne gospodarowanie cegłą nie otrzymujemy."

Szczyt szyderstwa z przodowników były "żółte karteczki", które mi od
razu kojarzą się z "żółtymi papierami" jakie ponoć daje się "czubkom"
dzięki którym dawniej można było się wykręcić od służby wojskowej i od
płacenia za bilety w autobusach i w tramwajach:

cytat, s. 269.: "W górnośląskich kopalniach dość powszechnie stosowano
premie za dodatkową płacę. Były to tak zwane żółte karteczki, którymi
nagradzało się ponadnormatywne wyniki."

Te "głodowe premie" i cytowane przykłady szykan są dowodem, na to że w
PRL ambitnych ludzi pracy szykanowano. Ja sam osobiście doświadczyłem
podobnego traktowania w III Rzeczy (pospolitej), m.in. gdy w 2019r. po
6mieś. od mojego zatrudnienia, produkt mojego zespołu Posnet Pospay
Online zdobył I nagrodę na ogólnopolskich targach branżowych Retailshow.
Mój zespół nawet na tych targach nie był, ani nie dostał złamanego
grosza za to osiągnięcie. Jedynie nasz szef (on prowadził w Gdyni firmę
Posbit.pl który był podwykonawcą warszawskiego Posnetu) wstydliwie nam
powiedział, że Pospay zdobył nagrodę. Ale początkowo nie wiedzieliśmy
nawet na jakich targach tą nagrodę nam przyznano. Nigdy też nie
zobaczyliśmy ani statuetki ani dyplomu (nawet nie wiem co właściwie
wręczano na pamiątkę przyznania I nagrody na tych targach).

To co razi w ks. to brak precyzji w oznaczaniu źródeł bibliograficznych.
Autor całkowicie pominął dokładne podawanie źródła z jakiego pochodzą
cytaty (jedynie na s. 283 rzuca listą tytułów prasowych z czasów PRL).
To oznacza mataczenie, bo w przyszłości nie jest możliwe odtworzenie
procesu badawczego aut. A odtwarzalność wyników badań jest podstawową
kwestią w pracy naukowej. W jakim celu aut. mataczy? Co chce ukryć?
Możemy się tylko domyślać: np. uzasadnieniem powrotów z bogatego Zachodu
do zrujnowanej po wojnie Polski i zaangażowaniem we współzawodnictwo
mogły być poza materialne korzyści dla przodowników (czyli dupy, albo
lodziarze - w zależności od preferencji).

Po za tym w ks. jest pewna osobliwość: z roz. pt. "Panie i panowie:
Wincenty Pstrowski" dowiadujemy się:

cytat, s. 19.: "Historia polskiego przodownictwa, to znaczy rywalizacji
na wielką skalę, zaczęła się tak na prawdę w lecie 1947r.[...]"

Wtedy Wincenty Pstrowski publicznie przystąpił do współzawodnictwa:

cytat, s. 21.: "27 lip. 1947r. podpisał się pod listem otwartym do
górników wydrukowanym w prasie całego kraju[...]"

Natomiast w roz. pt. "Symptomy kryzysu" czytamy:

cytat, s. 220.: "Już na pocz. 1949r. w "Przeglądzie Górniczym" w art.
poświęconym współzawodnictwu, pojawiły się pierwsze, dość ciche jeszcze,
głosy krytyczne."

Dla mnie te dwa wydarzenia są b. bliskie w czasie. Z treści ks. wynika,
że zenit współzawodnictwa przypadał na plan 6 letni (1949-1955).

Ciekawe jest też to, że w późnym PRL-u współzawodnictwo zostało
wygaszone w cywilu, natomiast było rozwijane i prężnie praktykowane w
resortach siłowych (MO, SB i w wojsku) i to do samego końca PRL.
Ciekawe jest przedstawienie drobiazgowego systemu punktacji w resortach
siłowych (opartego o p. dodatnie i ujemne). Ks. tego nie podaje, ale nie
zdziwiłbym się gdyby się okazało, że w III Rzeczy resorty siłowe po
cichu dalej są oceniane w duchu współzawodnictwa.

Podsumowanie:
Rewelacje:
+ Arcyciekawa tematyka ks.
+ Przystępna forma (j. i obj.). Oznacza to przestrzeganie zasad retoryki
i poetyki, czyli ekonomi językowej;
+ Porządne wydanie (w twardych okładkach).

Zalety:
+ Dobre zarysowanie epoki, tematu i osób.

Wady:
- Tani papier;
- Mało fotografii;
- Brak odwołań do fotografii z treści ks.

Partactwa:
- Brak szczegółowej bibliografii. W ks. o tematyce historycznej oznacza
to mataczenie uniemożliwiające odtworzenie procesu badawczego aut.
_Master_
2024-06-26 16:30:21 UTC
Permalink
Post by Jacek Marcin Jaworski
Ciekawe jest przytaczanie wyników osiąganych przez przodowników pracy
oraz nagród jakie oni dostawali. Pokazuje to, że przodownictwo w PRL
było fikcją, bo było zaprzeczeniem hasła "Jaka praca taka płaca.", bo
nagrody za rekordowe wyniki były minimalne i zupełnie nie adekwatne do
wyników ekonomicznych przodowników
Jak ktoś pamięta PRL to nie potrzeba mu takich książek i dostrzega
dziwne podobieństwo do nowej unijnej OBŁUDY patrzącej w przyszłość
jedynie słuszną NARRACJĄ ;-)
Jacek Marcin Jaworski
2024-07-13 13:02:15 UTC
Permalink
Dziś całkowicie przepisałem ten kom. Uzupełniłem w nim w nioski i cytaty.



Komentarz Jacka Marcina Jaworskiego po przeczytaniu ks. pt. "300%
socjalizmu - Przodownicy pracy w PRL" aut. Andrzeja Janikowskiego, wyd.
Pruszyński i S-ka, Warszawa 2023r.

Forma: Ks. w twardej okładce sprawia wrażenie solidnej publikacji.
Jednak papier sprawia wrażenie podrzędnego gat. Ks. ma mniej niż 300s,
co powoduje, że można ją dość szybko przeczytać.

Treść:
Ks. ma 3 części:
W pierwszej cz. pt. "Rekordy i władza" jest opisane 8 form
współzawodnictwa (różne działy gospodarki). Liczba 8 jest szyderstwem
aut. ks. z ideii współzawodnictwa i z przodowników pracy (8 tłumaczy się
na "łosiem"). Moim zdaniem jest to zbędne w pracy naukowej - ci ludzie i
bez tego zostali wyśmiani (przez władze PRL) i znienawidzeni (przez
bumelantów PRL).
W drugiej cz. pt. "Bez propagandy" opisana jest reakcja bumelantów
(agresja psychiczna i fizyczna) na rekordy przodowników.
W trzeciej cz. pt. "Długi zmierzch" opisane jest wygaszanie
współzawodnictwa w cywilu i jego rozkręcanie w resortach siłowych
(Milicji, ORMO, SB i w Ludowym Wojsku Polskim).

Ciekawe jest przytaczanie wyników osiąganych przez przodowników pracy
oraz nagród jakie oni dostawali. Pokazuje to, że przodownictwo w PRL
było fikcją, bo było ono zaprzeczeniem hasła "Jaka praca taka płaca.".

cytat, s. 163.: "Większość dostawała raczej niewielkie premie, które
jednak jakoś zwiększały budżet domowy. Przodownik mógł liczyć na uścisk
dłoni prezesa i parę złotych lub nagrody rzeczowe. Tylko niektórzy
dostawali dobre pieniądze."

cytst, s. 164: "I tak dowiedzieliśmy się z pisma "Metalowiec", że:
Mieczysław Łykowski, tokarz w zakładach Cegielskiego, osiągnął
przeciętną normę za okres 6 miesięcy 516 proc. [SIC! - przyp. JMJ]
Najwyższa norma miesięczna 708 proc. Wynik ten stawia tow. Łykowskiego w
rzędzie czołowych przodowników pracy w Polsce. Tow. Łykowski otrzymał w
nagrodę zegarek kieszonkowy. Towarzysz J. Machoń kowal z Wytwórni
Wagonów i Mostów z Chorzowa, przeciętna norma 466 proc., najwyższa
miesięczna 620 proc. Otrzymał radioodbiornik, nagrodę KC PPR. Szczyrba
Norbert, spawacz w zakładzie M 5 Mikołów, norma 379 proc. Otrzymał rower
męski. Hajdem Emilia, ładowaczka przy wielkich piecach w hucie "Pokój"
Nowy Bytom, norma 365 proc. Otrzymała nagrodę Zarządu Głównego CZZM.
Otrzymała rower damski.
Ponad to 15 innych młodzieżowców otrzymało nagrody rzeczowe w postaci
aparatów fotograficznych, kompletów sportowych, kuponów ubraniowych,
papierośnic srebrnych i książek."

Te SIC! dodałem, bo przecież norma to wydajność 100%, a nie rekordy!
Dlatego teksty tak pisane są ogłupiające.

W świetle pow. nagrody za rekordowe wyniki były całkowicie symboliczne i
zupełnie nie adekwatne do wyników ekonomicznych przodowników - można
powiedzieć, że nagrody za rekordy były po prostu szyderstwem z ambitnych
ludzi pracy.

cytat, s. 163 i 164: "Warto dodać, że najbardziej wartościowe nagrody
były zarezerwowane dla ludzi, z którymi władza wiązała pewne plany,
czyli, jak byśmy dziś powiedzieli, "dla swoich". Inni otrzymywali mniej."

Oczywiście ci "swoi" to bydlaki bez matur pracujący dla tajnej policji.
Potwierdza to przytaczany fakt, że wielu przodowników pracy było
jednocześnie w ORMO (np. Bernard Bugdoł: s. 33, Magdalena Firug: s. 130)
i jeździli oni na akcje bicia i mordowania "wrogów władzy ludowej".

Z treści ks. dowiadujemy się, że przydział mieszkania dostawało się za
przynależność do partii komunistycznej PZPR a nie za wyniki w pracy.
Odpowiedniego cytatu nie mogę już znaleźć (prawdopodobnie w międzyczasie
ocenzurowano i wymieniono cały nakład - bo to też potrafi tajna
policja). Jednak gdy to czytałem zrozumiałem jakim cudem wszystkie
rodziny w mojej rodzinie dostały mieszkania za czasów PRL.

W treści ks. znajdujemy dalsze dowody na to że współzawodnictwo było
propagandową fikcją i kompletnym szyderstwem z ludzi pracy, np. sprawa
współzawodnictwa listonoszy:

cytat, s. 222.: "Problem w tym, do współzawodnictwa - odgórnie -
zaliczano tylko odległość między środkiem miejscowości A i środkiem
miejscowości B. [...] Mogło więc dochodzić - i dochodziło - do sytuacji
w której roznosiciel przebył 30 km, a do współzawodnictwa zaliczano mu 15."

Jeszcze gorzej potraktowano murarzy na warszawskim osiedlu Praga II z
brygady Kowalczyka (szuje nawet nie podały jego imienia):

cytat, s. 223.: "[...] brygada Kowalczyka, która w ciągu kilku miesięcy
oszczędziła ponad 45 tysięcy sztuk cegły rozbiórkowej. [...]
Na łamach "Budowlańca Warszawskiego" żalił się rekordzista Kszczot:
Tak duże oszczędności (...) cieszyły naszą brygadę. Ale myśleliśmy
wszyscy, że coś nam od czasu do czasu kapnie za piękne wyniki. Tymczasem
żadnych nagród za oszczędne gospodarowanie cegłą nie otrzymujemy."

Szczyt szyderstwa z przodowników pracy były "żółte karteczki", które mi
od razu kojarzą się z "żółtymi papierami" jakie ponoć daje się "czubkom"
dzięki którym dawniej można było się wykręcić od służby wojskowej i od
płacenia za bilety w autobusach i w tramwajach:

cytat, s. 269.: "W górnośląskich kopalniach dość powszechnie stosowano
premie za dodatkową płacę. Były to tak zwane żółte kartki, którymi
nagradzało się ponadnormatywne wyniki."

Pow. jest dowodem, na to że w PRL ambitnych ludzi pracy szykanowano i
szydzono z nich. Ja sam osobiście doświadczyłem podobnego traktowania w
III Rzeczy (pospolitej), m.in. w 2019r. gdy po 6mieś. od mojego
zatrudnienia, produkt mojego zespołu Posnet Pospay Online zdobył I
nagrodę na ogólnopolskich targach branżowych Retailshow 2019. Mój zespół
nawet na tych targach nie był, ani nie dostał złamanego grosza za to
osiągnięcie, nie było też żadnych awansów. Jedynie nasz szef, Michał
Górski (gdyński Posbit.pl był podwykonawcą warszawskiego Posnet)
wstydliwie nam powiedział, że Pospay zdobył nagrodę, ale nie powiedział
nam nawet na jakich targach tą nagrodę nam przyznano.

Po za tym w ks. jest pewna osobliwość: z roz. pt. "Panie i panowie:
Wincenty Pstrowski" dowiadujemy się:

cytat, s. 19.: "Historia polskiego przodownictwa, to znaczy rywalizacji
na wielką skalę, zaczęła się tak na prawdę w lecie 1947r.[...]"

Wtedy Wincenty Pstrowski publicznie przystąpił do współzawodnictwa:

cytat, s. 21.: "27 lip. 1947r. podpisał się pod listem otwartym do
górników wydrukowanym w prasie całego kraju[...]"

Natomiast w roz. pt. "Symptomy kryzysu" czytamy:

cytat, s. 220.: "Już na pocz. 1949r. w "Przeglądzie Górniczym" w art.
poświęconym współzawodnictwu, pojawiły się pierwsze, dość ciche jeszcze,
głosy krytyczne."

Dla mnie te dwa wydarzenia są b. bliskie w czasie, a treści ks. wynika,
że zenit współzawodnictwa przypadał na plan 6 letni (1949-1955). Tak
więc nie wiem, czy w 1949r. faktycznie były symptomy kryzysu, czy może
opisywano problemy jakie po prostu się pojawiły wraz z uruchomieniem
współzawodnictwa. Bo z mojego p. widzenia każdy pomysł który chce się
wdrożyć najpierw trzeba dopracować w szczegółach. Nie jest to nic
niezwykłego. Tak jest w każdej dziedzinie inżynierskiej.

Ciekawe jest też to, że w późnym PRL-u współzawodnictwo zostało
wygaszone w cywilu, natomiast było rozwijane i prężnie praktykowane w
resortach siłowych i to do samego końca PRL. Ciekawe jest przedstawienie
drobiazgowego systemu punktacji w resortach siłowych (opartego o p.
dodatnie i ujemne). Dlatego uważam, że sama koncepcja współzawodnictwa w
pracy była udana i perspektywiczna.
Ks. tego nie podaje, ale nie zdziwiłbym się gdyby się okazało, że w III
Rzeczy (pospolitej) resorty siłowe po cichu dalej są oceniane w duchu
współzawodnictwa.

To co razi w ks. to brak prawidłowych oznaczeń źródeł bibliograficznych
i brak przestrzegania zasad cytowania tekstów źródłowych. Jest to
prawdopodobnie sprzeczne z ust. o prawie autorskim. Jedynie na s. 283
aut. rzuca listą tytułów prasowych z czasów PRL. Nie wiadomo też z
jakich bibliotek aut. korzystał (czyli nie wiadomo gdzie te wszystkie
gazety są przechowywane). Nie wiadomo też w jakich delegaturach IPN
zdobywał informacje (tego można się jedynie domyślać po przytaczanych w
meldunkach nazwach miejscowości).
Powyższe oznacza mataczenie, bo w przyszłości nie jest możliwe
odtworzenie procesu badawczego aut. A odtwarzalność wyników badań jest
podstawową kwestią w pracy naukowej. W jakim celu aut. mataczy? Co chce
ukryć? Możemy się tylko domyślać.

Np. aut. całkowicie pomija motywację polskich emigrantów "mających
wszystko na Zachodzie" i wracających do zrujnowanego po wojnie PRL.
Raczej ako albo narko nie mogłyby być atrakcją PRL, bo po prostu tego
typu ćpuny szybko tracą zdolności do wydajnej pracy. Nie wiem czy wczasy
w luksusowych kurortach kogoś mogły by tu zwabić. Też chyba nie, bo taki
2 tygodniowy luksus tylko wkurza gdy w domu od urodzenia sama nędza.
Nagrody rzeczowe i pieniężne - jw. - były zupełnie bez znaczenia i też
tylko denerwowały. Dlatego podejrzewam, że o powrocie z emigracji
decydowały korzyści poza materialne (czyli dupy, albo lodziarze - w
zależności od preferencji).

Podsumowanie:
Rewelacje:
+ Arcyciekawa tematyka ks.
+ Przystępna forma (j. i obj.). Oznacza to przestrzeganie zasad retoryki
i poetyki, czyli ekonomi językowej;
+ Porządne wydanie (w twardych okładkach).

Zalety:
+ Dobre zarysowanie epoki, tematu i osób.

Wady:
- Tani papier;
- Mało fotografii;
- Brak odwołań do fotografii z treści ks.

Partactwa:
- Brak szczegółowej bibliografii. W ks. o tematyce historycznej oznacza
to mataczenie uniemożliwiające odtworzenie procesu badawczego aut.
- Brak przestrzegania zasad cytowania tekstów źródłowych. Prawdopodobnie
oznacza to łamanie ustawy o prawach autorskich.

Kontynuuj czytanie narkive:
Loading...